Bundesliga nie ma tyle pieniędzy, co Premier League. Nie ma też tylu gwiazd, co La Liga. Nie stać jej ani na Cristiano Ronaldo, ani na Neymara. Siłą rzeczy musi więc kombinować i ściągać kibiców na trybuny innymi środkami. W rozpoczynającym się w piątek sezonie, magnesem przyciągającym fanów może być więc rywalizacja trenerów. Młodszych ze starszymi, innowatorów z konserwatystami, szalonych geniuszy ze spokojnymi pragmatykami i "laptopowców" z motywatorami.